Świat roślin stanowi nieodłączną część ludzkiego życia. Tak integralną jak choćby powietrze, którym oddychamy. Dostępne i życiodajne zresztą także dzięki roślinom i ich unikalnej zdolności odnawiania zasobów tlenu... Rośliny stanowią nasze pożywienie. Otaczają naszą codzienność. Zazwyczaj w dużym stopniu ją kształtują. Dostarczają całej gamy wrażeń zmysłowych - formą, barwą, wonią. Bywają natchnieniem artystów, ale i całkowicie użytkową częścią codzienności. Z roślinami spotykamy się całe życie, od dziecięcych zachwytów nad „ślicnym kwiatuskiem”, poprzez doświadczenia podniebienia, wzroku, zapachu, aż po zupełnie najczęściej bezmyślne podskubywanie (w zamyśleniu...) liści lub traw w czasie spaceru lub po prostu drogi do pracy. Nasze współistnienie z nimi bywa twórcze, ale i całkowicie, przerażająco destrukcyjne...
Żyjąc wśród roślin i dzięki nim, w gruncie rzeczy nie dostrzegamy ich przeogromnej roli w naszym życiu. Są taką oczywistością! Świadomie sięgamy po nie wyłącznie użytkowo – czerpiąc z ich urody na przykład w postaci bukietów, dekoracji, doniczek ożywiających nasze domy... Ale czy na pewno potrafimy korzystać z nich w pełni? Nawet przyprawy kuchenne kojarzą się na ogół nie z konkretną rośliną, ale kupioną w sklepie kolorową paczuszką, która, nota bene, licho wie co tak naprawdę zawiera...
Jest obecnie – i chwała im za to – coraz większa grupa ludzi uświadamiająca sobie moc i możliwości roślin także w zakresie zdrowia. Niestety, takich, którzy na serio wykorzystują tę świadomość jest jeszcze wciąż zbyt mało! Najczęściej ulegamy modzie, sięgając po zasłyszane, odpisane „od sąsiadki”, zachowane w rodzinnej tradycji receptury. Wykorzystuje się je jednak raczej okazjonalnie. Jako urozmaicenie, atrakcję, ciekawostkę kulinarną – zapominając lub zwyczajnie nie wiedząc, że potęga sił Natury wymaga nade wszystko konsekwencji... W efekcie często, zniechęceni brakiem natychmiastowych efektów, odstawiamy ziołowe preparaty na półkę, gdzie spokojnie obrastają kurzem, wracając do szybkich – i wyniszczających - leków „konwencjonalnych”. Ano, leków właśnie... Bo trzeba ci wiedzieć, drogi czytelniku, że przetworów roślinnych oraz preparatów zielarskich LEKAMI NAZYWAĆ NIE POWINNIŚMY!
Natychmiast rodzi się pytanie: dlaczego w takim razie mamy sięgać po nie w celu utrzymania lub przywrócenia zdrowia? Tu może warto uściślić pojęcia – dla wyjaśnienia rozbieżności. Czymże bowiem jest lek? To uzyskany mniej lub bardziej sztuczną metodą preparat, który ma za zadanie PRZEJĄĆ na siebie rolę stabilizatora lub regulatora organizmu. Innymi słowy to takie „nagłe zastępstwo” za nasz własny system odporności i samoobrony. Oczywiście, w przypadkach nagłych i zagrażających życiu, takie działanie jest usprawiedliwione, często konieczne – i chwała ludzkiemu rozumowi, który potrafił takie „pogotowia” stworzyć! Nawiasem mówiąc, głównie z roślin i ich substancji czynnych...
Nie ma natomiast żadnej potrzeby, aby stosować owe zamienniki Natury tam, gdzie w grę wchodzi profilaktyka, stabilizacja, wzmocnienie, a także leczenie chorób przewlekłych. W takich przypadkach można, warto, a w dzisiejszym, zatrutym świecie, wręcz trzeba powracać do tego, co Boże dzieło stworzenia oferuje nam w takiej obfitości!
Nie jest oczywiście moim celem wyczerpanie tematu – powstały już w tym zakresie całe opasłe tomiszcza, a to i tak nie wszystko. Pragnę podsunąć garść pomysłów, prostych i sprawdzonych, umożliwiających lepszą i oby owocną „współpracę” z własnym organizmem. Zachęcam też do uzupełniania tej publikacji nowymi pomysłami, które z chęcią wypróbujemy!
Pozostaje, drogi czytelniku, życzyć udanych eksperymentów, wspaniałych chwil na łonie Natury, oraz

SMACZNEGO!





<<<